Michalicki Zespół Szkół Ponadpodstawowych im. ks. Bronisława Markiewicza - Aktualności: Literatura do etapu I część III

Literatura do etapu I część III

25.09.2012 20:45

facebook twitter

TESTAMENT KS. FRANCISZKA BLACHNICKIEGO

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. 17.06.1986

Dzisiaj, w 44 rocznicę największego dnia mojego życia, dnia moich narodzin w celi skazańców na oddziale „B I” kato ­wickiego więzienia - chciałbym ku chwale Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego wyznać z wdzięcznością, że oprócz niezli ­czonych innych darów otrzymałem w swoim życiu cztery nie ­zwykłe dary, które uważam, według mojej obecnej zdolności rozeznania za największe.
Dar pierwszy - to dar wiary, która jako nowa, nadprzy ­rodzona rzeczywistość została mi wlana w jednym momencie w owym pamiętnym dniu - jako zupełnie nowe, nie ludzką mocą zapalone światło, które świeci nawet wtedy, gdy nie pada jeszcze na żaden przedmiot i trwa cicho, nieporuszenie jak gwiazda, świecąc w ciemnościach i sama będąc ciemnością. Ta rzeczywistość wiary - od tamtej chwili, bez przerwy, przez 44 lata określa całą dynamikę mego życia i jest we mnie „źródłem wody tryskającej ku życiu wiecznemu”. Nigdy w tym okresie nie przeżywałem wątpliwości co do wiary i nigdy nie mia ­łem innych celów i dążeń, zainteresowań, poza wynikającymi z wiary i skierowanych ku Ojcu przez Syna w Duchu Świętym, w realizacji wielkiego planu zbawienia. Wszystkie decyzje były podejmowane z motywacji wiary. Wiarę przy tym zawsze poj ­mowałem jako decyzję osoby polegającą na oddaniu siebie i moje zaangażowanie - przynajmniej na płaszczyźnie intencji było niepodzielne.
Równocześnie jednak zawsze towarzyszyła mi (i towa ­rzyszy) świadomość, że moja służba wiary nie jest czysta, że jest skażona w moim wnętrzu pychą, odnoszeniem do siebie, pragnieniem bycia i posiadania dla siebie. Nigdy jeszcze wła ­ściwie nie spełniłem żadnego aktu, który w oczach Boga byłby czysty, który byłby wyrazem bezinteresownej miłości.
Ale zawsze trwała we mnie świadomość tej niedoskonało ­ści i pragnienie wewnętrznego oczyszczenia. Długo to trwało, zanim poznałem, że nawet to pragnienie oczyszczenia nie jest czyste i wymaga oczyszczenia. Ale tęsknota za miłością trwała przez cały czas - i to także był owoc wiary, rozwijającej swoją dynamikę ku miłości swojego wypełnienia.
Całe 44 lata mego życia - to jeden krzyk, wołanie tęsknoty za miłością, za oczyszczeniem. Wiele razy było to wołanie gło ­śne wśród łez, krzyk udręczonej niewolą własnego „ja” duszy. Owo „pragnę”, które trwa i potęguje się ~ to wielki dar mego życia, pochodzący z daru wiary. Nie wiem, kiedy Pan zaspokoi to pragnienie - czy jeszcze za życia, czy w śmierci! Niech się stanie Jego wola! Ale i „nawrócenie miłości” musi nastąpić - to pewne. Bo Duch nie może rozbudzać pragnienia, którego by nie chciał zaspokoić.
Cała moja wewnętrzna problematyka minionych 44 lat była również określona przez wiarę, były to etapy na drodze wiary.

Dar drugi - to dar wizji „żywego Kościoła jako wszystko integrującego programu życia i działania. W ramach tego daru muszę wymienić dar drugich studiów teologicznych - z moimi pracami: licencjacką, doktorską, habilitacyjną. W nich chodziło nie o zdobywanie wiedzy dla wiedzy czy stopni naukowych. Była to okazja, aby zaspokoić potrzebę pogłębienia, skonfrontowania wewnętrznej wizji dojrzewającej w doświadczeniu, z kolei stawiającym problemy i pytania. Nigdy potem nie odczuwałam potrzeby „poprawiana”, uzupełniania wyników tych studiów - ale weszły one (ich wyniki) do programu realizacji do końca życia.
Z tym się łączy drugi wielki dar szczegółowy: Dar II Soboru Watykańskiego i jego wizji Kościoła - communii. Wchłonięcie tej wizji i położenie jej u podstaw działania!
Działanie to zamyka się w charyzmacie Ruchu - Światło - Życie, ruchu Żywego Kościoła, „eklezjologii Vaticanum II zamienionej na język pewnego ruchu i działania” (kard. Karol Wojtyła). Przynajmniej od roku 1963 (pierwsza oaza młodzieżowa w Szlachtowej) trwa we mnie - nie zmieniając się zasadniczo - tylko dojrzewając , rozwijając się organicznie - ta przedziwna „entelechia” - jakby sterując mną od wewnątrz- wizja Kościoła - stającego się Kościołem żywym przez wcielenie się w konkretne wspólnoty. Lata 1969 - 1981, to szczególnie okres niezwykłego rozwoju Ruchu.
Patrząc na jego rozwój, owoce, na te rzeczywistość w życiu Kościoła w Polsce - nie mogę w tym nie widzieć daru - charyzmatu. To nie zostało przeze mnie wymyślone, stworzone, ale zostało mi dane i zadane. Wiele w tym było przemieszki własnych, niedojrzałych pomysłów, przeszkadzałem często jak mogłem temu dziełu, ale właśnie fakt, iż mimo to trwało ono i rozwijało się według pewnej stałej, wewnętrznej logiki, świadczy o tym , że jest to dar.
Za ten wielki dar mojego życia, za to, że mogłem stać się narzędziem w tym dziele - niech będzie chwała Ojcu przez Syna w Duchu Świętym!
I jeżeli miałbym cos do przekazania i chciałbym coś przekazać w moim duchowym testamencie - to właśnie ten dar - charyzmat Światło - Życie. Zrozumienie, umiłowanie, wierność wobec tego charyzmatu. Wydaje mi się bowiem, że ciągle jeszcze mało jest ludzi - także w Polsce, którzy już otrzymali łaskę zrozumienia znaczenie tego charyzmaty dla odnowy oblicza Kościoła - chrystusowej oblubienicy - Nowej Jerozolimy zstępującej z nieba na ziemię.
Gdyby Pan pozwolił mi Jeszcze żyć i działać, jednego bym pragnął, abym mógł skuteczniej i owocniej ukazywać w pośrodku współczesnego świata piękno i wielkość Tajem ­nicy Kościoła - sakramentu, czyli znaku i narzędzia jedności wszystkich ludzi.

Dar trzeci - to dar Wspólnoty Niepokalanej Matki Ko ­ścioła!
Jest to dar tak wielki, że postawiłbym go - jeżeli chodzi o znaczenie dla mojego życia - obok daru drugiego - chary ­zmatu Ruchu Światło-Życie. Zresztą jednego od drugiego nie można oddzielić.
Stawanie się, rozwój WNMK - życie w ciągłym dialogu z nią, oparte o jej diakonię - to fascynująca przygoda mojego życia. Zaczęła się prawie równocześnie z moją drogą kapłańską. To jakby droga Maryi, Służebnicy Pańskiej u boku Chrystusa -Kapłana. Byłoby to zuchwałością, gdybym powiedział, że WNMK - to „dzieło mojego życia”. Bo przecież zrobiłem ze swej strony wszystko, aby ją zniszczyć. Jej wierne trwanie -mimo moich wad charakteru i błędów, które mogły to dzieło udaremnić - to oczywisty dowód, że jest to dzieło Niepokala ­nej, Matki Kościoła, dzieło w planach Bożych zadekretowane.
Ale ile ja przez tę wspólnotę otrzymałem łask, pomocy, wsparcia, pociechy i radości! To jest historia dla siebie, o któ ­rej można by zapisać księgi!
Bez istnienia tej Wspólnoty - niemożliwe byłoby powstanie Ruchu Światło-Życie.
Za to dzieło niech będą szczególne dzięki Niepokalanej, Matce Kościoła! To jest Jej szczególny dar dla mojego życia!
Wspólnota ta towarzyszyła drodze mojego życia jak dobry Anioł Stróż! W jej też ręce składam testament mojego życia.
Dar czwarty - to dar uczynienia siebie darem całkowitym.
Ten dar stał się moim udziałem na przestrzeni ostatnich lat, tu w Carlsbergu.
Jest to owoc (trwającej jeszcze) ciemnej nocy zmysłów i du ­cha. Tyle ich już było - tych nocy. Te Drogi Krzyżowe w oko ­licznych lasach, wędrówki do Źródła Marę, na Górę Moria i na Górę Nebo. Przeżywanie Konania Ogrójca i Konania Golgoty. „Mistyczne ukrzyżowanie” w Bad Mergentheim. Dokonało się w tym (i dokonuje) „przedzieranie” się świadomości i woli ku temu, co ostateczne, nieuniknione, pewne: ku własnej śmier ­ci! Egzystencjalne „Amen” na własną śmierć - w przekonaniu i wierze - że śmierć to największe i właściwie jedyne „dzieło”, jakiego mogę „dokonać” w moim życiu! Bo tylko śmierć nie może być skażona aktem „posiadania” siebie.
Nieraz - jak Job - przeklinałem „w piekle miłosierdzia” go ­dzinę, w której zostałem poczęty.
Stany te są nie do zniesienia - a jednak są to godziny, dary najcenniejsze. Tutaj Pan, który „wydał Siebie” za mnie, uczy mnie oddawać Jemu siebie! I tylko w tym wypełnić się może sens mojego życia!
Dlatego chwała Ci, Boże Niepojęty, za to światło ciemnych nocy - które jedynie może przywrócić mnie Tobie!
Dlaczego dzisiaj - w 44 rocznicę moich narodzin - przy ­szła mi myśl napisania tego Testamentu?
Jest pewien powód zewnętrzny. Skrzep w nodze, który od kilku dni mnie unieruchomił, jątrząca się rana palca od nogi, która nie goi się od 4 miesięcy i powoli rośnie (cukrzyca!) - to wszystko stawia mi przed oczy realną wizję odejścia. Może to być początek drogi krzyżowej, z której już nie ma zejścia. Upadki kolejne, przybicie, konanie. Tygodnie, miesiące, lata? Ogrom cierpień - nie dających się przewidzieć, na pewno o wiele większych, niż wszystko dotąd!
Wszystko jest w ręku Pana. Ale wymaga On ode mnie, abym do końca wypowiadał już teraz Amen do tej godziny, która u Niego już jest wiadoma i do wszystkich stacji tej drogi krzyża i okoliczności konania!
Tu zaczyna się sprawa największa mego życia. AMEN!
Da robur, fer auxilium!

Testament - to ostatnia wola o przekazaniu spadku, spuścizny. Zwykle chodzi o dobra materialne, prawa własności... Jestem w tym szczęśliwym położeniu, że nie mam na ­prawdę nic. Złożone kiedyś w sądzie (Amtsgericht Griinstadt) oświadczenie „pod przysięgą” - gdzie na wszystkie pytania do ­tyczące posiadania majątku odpisywałem „nie” - odpowiada do dziś rzeczywistości.
Jeżeli są jakieś rzeczy osobiste używane - może prawa autorskie? - niech wszystkim dysponuje Wspólnota Niepo ­kalanej, Matki Kościoła. Jeżeli natomiast chcę coś przekazać -to właśnie i tylko to, co sam otrzymałem jako wielkie dary mojego życia!
- Świadectwo życia z wiary - będące wielkim cudem Mi ­łosierdzia Bożego i Mocą Ducha Świętego.
- Charyzmat Ruchu Światło-Życie - jako dar dla Kościoła -tak jak został mi ukazany i jak zdołałem go wyrazić.
- Charyzmat Wspólnoty Niepokalanej, Matki Kościoła -jako dar dla Ruchu Światło-Życie, a przez niego dla Ko ­ściołów lokalnych.
- Dar mojego życia w jego śmierci, ze wszystkimi cierpią ­cymi, które do niej prowadzą i z nią się łączą.
Chcę - z pomocą łaski Pana, w mocy Jego Ducha - w zjed ­noczeniu z Maryją pod Krzyżem - ofiarować to życie - za dzieło Ruchu Światło-Życie ze Wspólnotą Niepokalanej Matki Kościoła - za mającą powstać Wspólnotę Kapłanów Chrystusa Sługi i za to dzieło w Carlsbergu, aby mogło jako Sanktuarium Niepokalanej, Jutrzenki Wolności, Źródła Światła i Życia - być tronem Jej łaski i sercem Ruchu.
Amen.

Troski...
Uzupełnienie testamentu...
Czy można w testamencie przekazać również swoje troski, nie wykonane zamierzenia, otwarte zadania - sugerując, aby inni je przejęli, kontynuowali?
W pewnym sensie wynika to z koncepcji testamentu, jako przekazania charyzmatu.
Z drugiej strony - przyszłość - „futurologia”, to dziedzina wyłącznie Bogu zastrzeżona. Ja muszę koncentrować się na tym, czego Bóg teraz ode mnie oczekuje i zostawić Mu decyzję, jak długo jeszcze i dla dokonania jakich dzieł będzie się chciał mną posługiwać. Nie zapominając nigdy, że największym dziełem, którego Bóg na pewno chce - jest moja śmierć -jako oddanie życia!
Wiem jednak, że św. Ignacy prosił Boga, aby mógł w swoim życiu doczekać się pewnych faktów (np. zatwierdzenia konsty ­tucji zakonu). Ja także widzę pewne zadania, które są potrzeb ­ne do jakiegoś zamknięcia tego, co było powołaniem mego życia. Widzę, że pewna wewnętrzna logika się tego domaga. I że Pan jednak zawsze posługiwał się tą cechą mojej osobo ­wości, że jest we mnie zawsze logika pewnej wizji - i w związ ­ku z tym planowanie i „wybieganie” naprzód!
Wiem oczywiście, że... „myśli moje, drogi moje nie są my ­ślami, drogami waszymi”, „jak oddalone jest niebo od ziemi...”
Poddaję się Jego zamiarom i decyzjom wobec mnie! Boję się własnych „oddolnych” zamiarów, decyzji, czynów.
Na bazie całego mojego oczyszczenia minionych lat -chciałbym sformułować pewne dalsze „logiczne” etapy roz ­woju „zabezpieczenia” dzieła Światło-Życie. Bez nich miałbym poczucie niedokończenia dzieła! Wiem również, że umrę na Górze Nebo - oglądając z daleka Ziemię Obiecaną.

Ale - jeżeli tak chce Pan - chciałbym jeszcze przed odejściem:
1. Dożyć opracowania nowych konstytucji WNMK i ich zatwierdzenia przez Kościół.
2. Zrealizować roczną „szkołę animatorów Ruchu”, jako drugi, obowiązkowy rok formacji wstępnej WNMK -(po roku „Nazaretu”) - aby weszło to na stałe w rytm formacyjny WNMK!
3. Potem w oparciu o to opracować metodę i program „szkoły animatorów Ruchu Światło-Życie” i wprowa ­dzić ją w system formacyjny Ruchu,
4. Zabezpieczyć fundamenty - warunki systematycznego działania Maximilianum - wydawnictwa i drukarni Ru ­chu - aby Ruch miał potrzebną literaturę! Opracować zrąb literatury formacyjnej Ruchu - przekazać w tej for ­mie charyzmat.
5. Centrum Światło-Życie - jako Sanktuarium Jutrzenki Wolności, Źródła Światła i Życia - doprowadzić do ta ­kiej „stabilizacji” - aby mogło w swoim właściwym cha ­rakterze funkcjonować - aby trwało „immanentną siłą” swojej duchowości i tradycji.
6. Czy powstanie Wspólnoty Kapłanów Chrystusa Sługi -także należy do tych zadań - przed wypełnieniem któ ­rych trudno byłoby mi śpiewać radosne „nunc dimittis”? Już tyle razy dochodziłem w tym punkcie do stwierdze ­nia; Chyba do tego dzieła nie jestem powołany. Może tu leży to moje „mojżeszowe”: „nie wejdziesz tam!” -- Miło ­sierdzie Boże jest nieograniczone, dobroć Niepokalanej niepojęta! Ale - byłby to już dla mnie chyba „nadmiar dobroci”? Więc zostawiam to Tajemnicy Bożych wyro ­ków i Bożej Miłości.
Amen.
18.06.1986

 

TELEGRAM
Ojca Świętego przesłany 28 lutego 1987 r. na ręce bp. Szczepana Wesołego
Bóg powołał do Siebie Ks. Prof. Franciszka Blachnickiego i śmierć ta napełniła smutkiem wiele ludzkich serc i środo ­wisk. Odszedł gorliwy apostoł nawrócenia i wewnętrznej od ­nowy człowieka i wielki duszpasterz młodzieży. Z Jego inspi ­racji zrodził się specyficzny kształt życia oazowego na polskiej ziemi. Swoje liczne talenty umysłu i serca, jakiś szczególny charyzmat, jakim obdarzył Go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego. Budował je modlitwą, apostolstwem, cier ­pieniem i budował z taką determinacją, że słusznie myślimy o Nim jako o „gwałtowniku” tego Królestwa (por. Mt 11,12).
Dziękujemy Bogu za wszelkie dobro, jakie stało się udzia ­łem ludzi przez Niego.
Modlimy się gorąco o pełnię światła i życia dla Jego duszy Kontynuatorom Jego dzieła, współpracownikom, rodzinie: przyjaciołom i uczestnikom pogrzebu z serca błogosławię.
Jan Paweł II, papież

 

Historia uczy, iż prawdziwi bohaterowie żyją obok nas. Historia II Kościoła z kolei dowodzi, że tuż przy nas są święci. Nie dostrzegamy ich, bowiem autentyczne l bohaterstwo i świętość są sub ­telne, ciche i nie na pokaz. Być może dlatego tak rzadko dostrze ­gamy te cechy u osób. Z którymi nam przyszło żyć i działać. Wiel ­kość dostrzega się zazwyczaj w ogromie dzieła stworzonego przez bohatera lub po jego nad ­zwyczajnej śmierci. Moc ducha odczuwa się najczęściej, gdy świętego zabraknie wśród żywych.
Marek Budźiarek

(...) Odszedł gorliwy apostoł nawrócenia i wewnętrznej odnowy człowieka i wielki duszpasterz młodzieży. (...) Swoje liczne ta ­lenty umysłu i serca, jakiś szcze ­gólny charyzmat, jakim obdarzył Go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego, Budował je modlitwą, apostolstwem, cierpie ­niem i budował z taką determi ­nacją, że słusznie myślimy o Nim jako o „gwałtowniku” tego Króles ­twa (por. Mt 11, 12)
Jan Paweł II. papież